Historia Parafii Świętej Rodziny
Z chwilą budowy Elektrowni "Kozienice" powstawały nowe osiedla mieszkaniowe w mieście Kozienice. Zaistniała potrzeba duszpasterstwa na nowym Osiedlu "Energetyki".
1980 - rozpoczęcie budowy budynku katechetyczno- mieszkalnego
1981 - Ksiądz Dziekan Kanonik Stefan Siedlecki poprosił Ks. Biskupa Ordynariusza i odpowiednie władze państwowe o zgodę na budowę kościoła na Osiedlu "Energetyki"
1984 - 1 września - pierwsza Msza Święta na placu budowy Kościoła
1984 - 2 września - na mocy dekretu Ks. Bp. Edwarda Materskiego powstaje samodzielny ośrodek duszpasterski
1984 - powstaje projekt kościoła autorstwa mgr. inż. Franciszka Okowińskiego i inż. Józefa Stępnia
1985 - 1 maja - rozpoczęły się wykopy na fundamenty Kościoła;
1985 - w tym roku zalane zostały ławy fundamentowe pod prezbiterium; w tym samym czasie trwa budowa Domu Parafialnego
1986 - zostały zalane ławy fundamentowe pod cały kościół
1987 - w Lublinie Ojciec Św. Jan Paweł II w czasie III pielgrzymki do Ojczyzny poświęcił kamień węgielny; trwają prace przy budowie świątyni
1991 - poświęcenie dzwonów:
Józef - dar mężczyzn z napisem:
TEGO, KTÓRY W NAZARECIE TOBIE POWIERZONY BYŁ MY STRZEŻEMY NA TYM ŚWIECIE, GDZIE MAJESTAT BOŻY SKRYŁ
Maryja - dar kobiet z napisem:
NIECH ŁASKA TWOJA ZAWSZE NAM SPRZYJA
Św. Rodzina - dar dzieci z napisem:
ACH, WITAJ, ZBAWCO Z DAWNA ŻĄDANY
1991 - 1998 - trwają prace przy wznoszeniu murów świątyni, konstrukcji dachowej i we wnętrzu Kościoła
1998 - 27 grudnia - w czasie odpustu parafialnego podczas uroczystej Mszy Św. o godzinie 12°° Ordynariusz Diecezji J. E. Ks. Bp. Edward Materski dokonał poświęcenia wybudowanego kościoła
2000 - 2001 ułożono posadzkę granitową w całym kościele i zrobiono ławki dla wiernych
2001 - 15 sierpnia - J. E. Ks. Bp. Jan Chrapek poświęcił ołtarz boczny w kaplicy Matki Bożej.
W ołtarzu zostały umieszczone trzy obrazy:
- w centralnej części obraz M. B. Częstochowskiej
- po prawej stronie obraz św. Maksymiliana Marii Kolbe - patrona energetyków
- po lewej stronie św. brata Alberta - patrona dzieł miłosierdzia
2002 - uruchomiono centralne ogrzewanie
2003 - zamontowano witraże ukazujące życie Świętej Rodziny;
2004 - budowa wieży kościelnej
2005 (czerwiec) - zwieńczenie wieży kościelnej stalową kopułą
2005 (październik) - przeniesienie dzwonów ze stalowej konstrukcji przy kościele na wybudowaną dzwonnicę
2006 - zamontowanie Inteligentnego Systemu Napędowego Dzwonów wraz z bezprzewodowym, elektronicznym sterowaniem na nowo wybudowanej dzwonnicy;
2007 - wybudowanie drugiego ołtarza bocznego -„Miłosierdzia Bożego”
2007 - zamontowanie nowoczesnego Cyfrowego Rzutnika Tekstów Pieśni CRT-20 sterowanego drogą radiową
2007 – wymiana nagłośnienia kościoła
2007 – pomalowanie wnętrza kościoła
2007 – zamontowanie w oknach dzwonnicy metalowych żaluzji
Źródło: GŁOS ZIEMI Kozienickiej
DZIEJE PARAFII ŚW. RODZINY W KOZIENICACH
Dla ludzi średniego i starszego pokolenia dzieje parafii św. Rodziny w Kozienicach należą jeszcze do współczesności. Dla wielu młodych to już historia. Dlatego warto może przypomnieć jak powstała druga kozienicka parafia - parafia Św. Rodziny. O informację poprosiłem księdza proboszcza JÓZEFA DOMAŃSKIEGO.
Zaczęło się wszystko w 1978 roku. Wtedy to narodziła się koncepcja budowy Domu Katechetycznego. Mieliśmy w perspektywie teren przy ulicy Warszawskiej, tuż za Zespołem Szkół Zawodowych w kierunku Osiedla na Zdziczowie. Jeździłem z Ks. kanonikiem S. Siedleckim w tej sprawie do Radomia. Pan Grelewski, architekt wojewódzki, popatrzył na plany zagospodarowania przestrzennego Kozienic i zasugerował nam plan przy kotłowni. Motywował to tym, że blisko cmentarz, blisko szpital, obok Osiedle Energetyki i planowane nowe osiedle domków jednorodzinnych. Obejrzeliśmy dokładnie to miejsce. Rosły tam wtedy jakieś krzaki, chaszcze, teren był nierówny i miał po zalesieniu stanowić strefę ochronną nowego osiedla od kotłowni.
- No to jak, bierzemy? - zapytał mnie Ks. Siedlecki
- Oczywiście - mówię - plac jest interesujący.
Wtedy był on własnością Elektrowni. Jak go uzyskać? Wykorzystaliśmy jeden takt z przeszłości, kiedy powstawało Oś. na Skarpie. Budowane było na cmentarzu. Na cmentarzu katolickim. Stał tam jeszcze dom parafialny ,,Katolik”. Służył on miastu przez wiele, wiele lat. Był to dom Akcji Katolickiej par. Kozienice. Kiedy prowadzono tam wykopy, wszystkie kości, jakie jeszcze ziemia przechowała, zostały zebrane i złożone na cmentarzu. Parafia otrzymała dekret wywłaszczeniowy i symboliczne odszkodowanie. Nikt księdza proboszcza o zgodę nie pytał. Teraz więc wystąpiliśmy o ten nowy plac w ramach rekompensaty.. Załatwiał nam to właśnie pan Grelewski, prawdopodobnie bratanek dwóch księży męczenników, Stefana i Kazimierza, którzy niedługo będą beatyfikowani. W diecezji radomskiej mamy ich pięciu.
Wówczas nie rozważano jeszcze utworzenia nowej parafii. To była sprawa późniejsza. Na tamten czas mieliśmy budować Centrum Katechetyczne. Ks. Siedlecki podjął decyzję i powiadomił p. Grelewskiego. Należało jeszcze uzyskać zgodę w Urzędzie d/s Wyznań. Ks. Siedlecki pojechał w tej sprawie do Warszawy. Przyjął go zastępca ministra Kąkola - pan Merkel. On dał decyzję i pozwolenie na budowę.
Ks. Siedlecki był człowiekiem bardzo mądrym. W swoim czasie siedział 2,5 roku w więzieniu. To miało związek z procesem ks. biskupa Kaczmarka. Żaden prokurator nie przedstawił mu konkretnych zarzutów, żaden sąd nie przeprowadził rozprawy, nikt nie wydał wyroku. Zaaresztowali, posadzili, trzymali w więzieniu prawie trzy lata i koniec. Chociaż ks. Profesor miał język ostry, i czasami pozwalał sobie na ostre sformułowania, nigdy do tej swojej sprawy publicznie nie wracał, nie skarżył się, nie ubierał w szaty męczennika, po prostu jakby o tym zapomniał. A przecież o tym zapomnieć się nie dało. - ponieważ ksiądz o tym, co przeżył, nie mówił, nie narzekał, to ja księdzu tę sprawę załatwię. I załatwił.
Wkrótce Elektrownia przekazała działkę Urzędowi Miasta, a Urząd sprzedał parafii. Kosztowało to mniej więcej 110 tyś. złotych (to był 1978 rok).
W maju zaczęliśmy starania o materiały. Pozwolenie na budowy już było, ale bez przydziału materiałów. To szczególnie dla młodych ludzi może wydawać się dziwne, ale wtedy o wszystkim decydowała władza. Kiedy budować, za co budować, z czego budować... i nie tylko. Materiały budowlane można było otrzymać z rozdzielnika, ale nam one nie przysługiwały. Musieliśmy to załatwić inaczej. Pomagali nam w tym ludzie dobrej woli i dobrego serca. Pan Guzowski, syn nieżyjącej już nauczycielki SP nr 1 załatwił w Wołominie wszystkie potrzebne nam drzwi i okna. Cegłę dostaliśmy w Żytkowicach, w Sochaczewie twz. maxa. Ludzie pomagali wbrew obowiązującym przepisom np. podając we wnioskach o przyznanie materiałów budowlanych zawyżonych ich ilości. Wkrótce udało się zalać fundamenty. Roboty wtedy prowadził pan Szmurło. Ks. Siedlecki był już chory, więc wszystkie sprawy związane z tą inwestycją spadły na mnie.
- Nie, o kościele wtedy jeszcze nie było mowy. To miał być tylko dom katechetyczno - mieszkalny parafii Św. Krzyża. Wtedy dzieci było dużo. Np. w SP 3 na jednym poziomie było 12 klas, dla porównania teraz jest 4. Do dyspozycji mieliśmy 3 salki katechetyczne w budynku przy plebani i I na plebanii. Uczyliśmy tam dzieci ze wszystkich kozienickich szkół.
Jak się plany zmieniły?
- Roboty szły tempem bardzo wolnym. Skutek był taki, że ludzie z Osiedla Energetyki, o czym ja nie wiedziałem, dowiedziałem się znacznie później, wydzwaniali do ks. Biskupa, że nic się nie dzieje, że wolno itp. Ja nie mogłem się tą budową zajmować, tak jak należało, miałem 40 godzin lekcyjnych w tygodniu. Proszę wziąć pod uwagę, że 3 księży uczyło religii dzieci ze wszystkich szkół.
Nadszedł rok 1982. W marcu, chyba 20, a może 21 bez zapowiedzenia przyjechał ks. Biskup. Wszedł do mnie, akurat była przerwa między lekcjami.
- ,,Obudź księdza Proboszcza” - zwraca się do mnie.
Ks. Proboszcz nie usłyszał pukania. Widocznie miał włączoną ,,Wolną Europę” albo radio Londyn. a może i telewizor? Chwilę porozmawiali, potem ks. Biskupinowi:
- No, to gdzie jedziemy?
W naszej parafii mieliśmy zgłoszenie budowy kaplicy w Augustowie w Stanisławicach i punktu katechetycznego w Wólce Tyrzyńskiej. Jedziemy najpierw do Wólki. Ks. Biskup obejrzał sobie wieś, pojechał do Kępy, popatrzył na Wisłę. Potem zajechaliśmy do Augustowa, stamtąd do Stanisławic, Kociołek i wreszcie na naszą budowę. Popatrzył na to, co na tym placu było, na początki budowy. Mówi do Kanonika:
- Księże Profesorze, to co, zostawimy tu ks. Domańskiego, niech odprawia na placu. Ks. Siedlecki trochę się zdenerwował, ale już wtedy obowiązywały zasady Episkopatu, że w miastach parafia nie może liczyć więcej niż 10 tys. ludzi, a na wsiach odległość od kościoła nie powinna być większa niż 3 km.
Ja wtedy wróciłem do swoich uczniów, a oni jeszcze trochę porozmawiali. Sprawa ta jakby przycichła na pewien czas. Po 2 latach prowadziłem pielgrzymkę radomską na Jasną Górę. Pamiętani, że w Dobromierzu, na styku 2 diecezji – radomskiej i częstochowskiej, zatrzymałem się na rozstaju dróg, by moi pielgrzymi nie pomylili drogi. Nagle podjeżdża samochodem ks. Biskup. Było to dokładnie 9 sierpnia.
- Od jutra jesteś proboszczem - powiedział mi. Ja się trochę żachnąłem.
- Księże Biskupie, proszę znaleźć kogoś innego. Ja żyję proboszczem dobrze i po co mi to...
- Nie, to już zadecydowane i ostateczne.
- To proszę chociaż uzgodnić decyzję z proboszczem...
- Dobrze, będę w Wysokim Kole 15 sierpnia, poproszę tam ks. Siedleckiego i porozmawiamy.
I tam się to rozegrało. Potem otrzymałem oficjalne pismo, z którego wynikało, że od l września 1984 r. jestem proboszczem nowej parafii.
2 września, była to niedziela, o 17.00 ks. Biskup odprawił na placu mszę św. Ustaliliśmy godziny nabożeństw w dnie powszednie i święta.
Miałem trochę swoich oszczędności, więc pojechałem do Warszawy. Kupiłem to, co było najpotrzebniejsze na początku funkcjonowania nowej parafii - mszał, księgi parafialne, księgi liturgiczne itp. Z parafii Św. Krzyża zabrałem tylko kielich, który przez 6 lat wikariatu służył mi podczas mszy św. Do 31 października odprawiałem nabożeństwa na placu pod krzyżem. W listopadzie weszliśmy do kaplicy jeszcze nie ukończonej.
- Niektórzy tak się przyzwyczaili, że stoją na placu do dnia dzisiejszego – wtrąciłem.
- To taka polska tradycja, nigdzie podobnej nie spotkałem.
Wtedy bardzo pomagali mi księża z parafii Św. Krzyża. Odprawiali mszę św. w szpitalu. Czterech mszy nie mogłem przecież odprawiać. Biuro parafialne miałem w samochodzie, w polskim fiacie... Od 4 grudnia musiałem się wyprowadzić z tamtej plebanii, bo na moje miejsce przyszedł inny ksiądz. Szukałem więc mieszkania gdzieś tutaj. Miałem propozycję zamieszkania w jednym bloku, ale pani, której mieszkanie było puste, bo wtedy przebywała w Bełchatowie, bała się mi wynająć. Mogli ją przecież eksmitować.
- To także ciekawy przyczynek do tamtych czasów, kiedy o wszystkim decydowała władza. Nie wolno było mieć kilku mieszkań, nie wolno było swoim mieszkaniem dysponować, na
wszystko potrzebne było pozwolenie kogoś wyższego itp. itd.
4 grudnia zamieszkałem u państwa Kopytów. Oni jedni z pierwszych budowali swój domek, wtedy był jeszcze nie wykończony, w zasadzie w stanie surowym, ale nie miałem wyjścia. Podłogi, takie prowizoryczne, zrobili mi ludzie z osiedla, rzuciło się jakąś wykładzinę i zamieszkałem w surowych ścianach. Niedługo potem dołączyli do mnie właściciele nie urządzonego jeszcze domu - państwo Kopytowie, którzy w zasadzie zostali wyrzuceni z zajmowanego dotąd mieszkania.
- Jeśli może tam mieszkać ksiądz, to wy też możecie - powiedziała władza.
Na Boże Narodzenie przykryliśmy kaplicę, po uprzednim podwyższeniu murów o 2 metry, no i tę część katechetyczną.
cdn.
wysłuchał i opracował
Mieczysław Kupiszewski